sobota, 17 maja 2014

One Shot 9 - Marcessca - Niedoczekany powrót


"Człowiek jest uczniem,
cierpienie jest jego nauczycielem."


Buenos Aires, 23.09.2014 r.

Najdroższy! 

          Nie masz pojęcia, jak bardzo za Tobą tęsknie. Tęsknie za widokiem Twoich ciemnych włosów, opadających Ci na oczy. Tęsknie za tym, jak się uśmiechasz, kiedy mnie widzisz. Tęsknie za uściskiem Twojej dłoni. Tak bym chciała pocałować Cię jak najprędzej... Czy wiesz, że wtedy ledwo stoje na nogach? Chciałabym siedzieć wtulona w Twoje silne ramię w "Słodkiej Babeczce".
          Kiedy Ciebie nie ma każda, sekunda staje się godziną, a kiedy przy mnie jesteś, każda godzina staje się sekundą. Najmilszy, nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam przyjemność rozmawiać z Tobą. Twoje milczenie zabija mnie od środka. Każdego ranka budzę się z myślą, że nie zobaczę Cię dzisiejszego dnia. Wiesz, jak to mnie boli? Twoje milczenie mnie rani. Nie mam pojęcia co się z Tobą dzieje. Nie rozumiem tego dystansu między nami.
          Za każdym razem, kiedy patrze w lustro widzę Ciebie i mnie, widzę nas. Przed oczami ukazują mi się wszystkie chwile, które razem przeżyliśmy. Pierwsze spotkanie, pierwsza randka, pierwszy pocałunek, pierwszy raz... Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Te wszystkie chwile zdawają się nie mieć granic piękna, niczym ocean, stykający się z zachodzącym słońcem.
          Myśl o mnie. Tylko o to Cię proszę. Wiedz, że ja na Ciebie tu czekam. O każdej porze dnia i nocy. Najukochańszy, proszę... Wróć do mnie. Wróć do nas.

Na zawsze Twoja,
Francessca ♥


"W życiu piękne są tylko chwile"... Przepiękna piosenka, a jej tytuł jest najpiękniejszym i najprawdziwszym stwierdzeniem, jakie kiedykolwiek powstało. Codziennie utwierdzam się właśnie w tej myśli. Tymi słowami się w życiu kieruję, bo nie raz się przekonałam, jak los potrafi dać nam w kość. Dlatego trzeba doceniać każdy moment. Ja niestety tego nie robiłam i dopiero teraz przekonałam się, jak duży popełniłam błąd w swoim życiu...
Jestem Francessca i mam 24 lata. Mieszkam w Buenos Aires, mimo iż jestem Włoszką. Pewnie zastanawiacie się do kogo jest ten list, który napisałam, nie? Już wyjaśniam.
Napisałam go do mojego narzeczonego, Marco - mojej największej miłości i obiektu moich westchnień, mojego największego idola i najbardziej interesującego chłopaka, jakiego w życiu miałam okazję spotkać. Pół roku temu poleciał do Ukrainy ratować ludzkie życie. Tak, poleciał na wojnę. Nie chciałam go puścić, ale ci ludzie potrzebują go bardziej niż ja. Marco jest żołnierzem. Najodważniejszym, najlepszym, najbardziej upartym żołnierzem pod słońcem. Sama nie wiem dlaczego wybrał tak trudny zawód, który wymaga tak wielu poświęceń. Jednak widzę, że jego praca sprawia mu największą przyjemność. Myśl o ratowaniu potrzebujących od głodu, wojny i zniewolenia wywołuje największy uśmiech na jego twarzy. Wiem to. Jest chłopakiem o "złotym sercu", który uwielbia uszczęśliwiać osoby, które tego szczęścia nigdy nie otrzymały.
Czy za nim tęsknię? Od rana do wieczora, od wieczora do rana. W skrócie - ciągle. Nie potrafię sobie bez niego poradzić. Nie wiem co z sobą mam zrobić. Nie mam pojęcia, jak wytrzymam jeszcze te dni, które pozostały. Dni bez niego są najgorszymi dniami wciągu mojego życia. Z godziny na godzinę coraz bardziej tracę nadzieję na jego drogę powrotną. Nie odzywa się już 2 miesiące 3 tygodnie 5 dni i 17 godzin. W głowie mam najczarniejsze scenariusze. Boję się, że mogło mu się coś stać, ale pamiętam jakie były jego ostatnie słowa: "Bez względu na wszystko i wszystkich, niedługo do ciebie wrócę. Zawsze wracam." Za każdym razem, jak jedzie na pewną śmierć, coraz bardziej boję się o niego. Boję się, że może już nie wrócić, a ta chwila jest naszą ostatnią. To uczucie niepewności i ciągłe życie w strachu i obawy o każdy następny dzień, sprawia, że z każdym tygodniem słabnę coraz bardziej i bardziej, ale wiedziałam na co się piszę, a nasza miłość przetrwa każdą rozłąkę. Wierzę w to.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. W nich zobaczyłam Tomasa - kolegę Marco, również żołnierza. Uśmiechnęłam się do niego, ale on nie odwzajemnił tej czynności. Nie powiedział nic. Zdołał tylko pokręcić przecząco głową. Zrozumiałam. Krzyk rozdzierał mi gardło, ból ranił płuca. Przyłożyłam rękę do ust, żeby nie płakać, jednak to nic nie pomogło. Chłopak podszedł i przytulił mnie do swojego ciała. Płakaliśmy razem, mając nadzieję, że ten uśmiechnięty i wesoły Marco, którego znamy, zaraz wpadnie do mieszkania, jednak nic takiego się nie stało.



_____________
Hej, kochani <3 !!
Wiem, jestem okropna. Nie dodałam nic przez jakieś 1,5 miesiąca i jeszcze przychodzę do Was z takim czymś, czego nawet nie można nazwać beznadzieją. Pewnie mnie już znienawidziliście. Przepraszam, ale w dalszym ciągu nic się nie zmieniło. Ciągle Was bardzo mocno kocham ♥
Sama nie wiem co się mi stało. Może po prostu nie mam już weny na Marcessce? Naprawdę nie mam bladego pojęcia.
Niedługo dodamy notkę z LBA.
Do następnego, który mam nadzieję, że się pojawi.

Buźki,
Patrycja :*