sobota, 12 kwietnia 2014

One Shot 8 cz.2 ~ Huk, krew i ból - Leonetta



 Mijały dni i tygodnie, a ona wciąż trwała w głębokim śnie, który wcale nie musiał mieć końca.  Zazwyczaj bywała sama, tylko czasami odwiedzał ją mężczyzna w podeszłym wieku.  Lekarzom przedstawiał się jako wujek panny Verdas, a kim naprawdę był? nie wiedział nikt.  Przez pewien czas ów mężczyzna zachodził także do leżącego w sali obok chłopaka, ale jego nie udało się uratować. 

Siedział na oknie patrząc na wschodzące słońce. Deszcz delikatnie spadał na szyby tworząc piękną melodie, która tylko pobudzała do myślenia... o niej. Cała sytuacja przerosła go do tego stopnia, że nie wychodził z domu. Żądna sławy kobieta, która wydawała mu się tak bliska, podle go wykorzystała. Teraz leżała w szpitalu walcząc o swe życie, a on nawet nie potrafił tam przyjść i spojrzeć nań. O całej sprawie głośno było w mediach, a gazety wręcz huczały od świeżutkich plotek, które sprzedawały się jak gorące bułeczki.  Prawdę mówiąc większość z nich była niestety prawdą, przykrą prawdą. Nie mógł uwierzyć, że osoba, której ufał a także obdarzył miłością potraktowała go tak jak to zrobiła Violetta. Nikt nie szukał dla niej usprawiedliwienia, wręcz przeciwnie. Natomiast do młodego Verdasa codziennie przychodzili przyjaciele i najbliżsi. Pod jego willą każdego dnia stały fanki, a on nawet nie potrafił uśmiechnąć się do nich i rozdać im podpisane zdjęcia.

Tego dnia odwiedziła go sama Natalia Ponte. Żona jego przyjaciela, sama w sobie będąca jego bratnią duszą. Elegancko ubrana zawitała do domu Leona  już w południe. Pani prawnik stanowczo stwierdziła, że  przeciągu jednego dnia musi skończyć.  Tak właśnie, podjęła się napisaniu dla niego pozwu o rozwód. Nie mogła patrzeć jak jej przyjaciel cierpi przez swą żonę. Na napisanie owego pisma była bardziej napalona niż na własnego męża, bowiem każdy chciał pomóc Verdasowi w tak trudnej dla niego sytuacji. To wspaniałe, że byli ludzie, na których mógł liczyć kiedy naprawdę tego potrzebował .

Nieufnie spojrzał na zebraną w salonie grupkę ludzi. Ubrany w markowy płaszcz od Prady  i czarne, dizajnerskie  okulary firmy Ray-Ban od kilku dobrych minut stał opierając się o framugę drzwi, co jakiś czas tylko mrucząc pod nosem. - Czy to konieczne? - Odezwał się jako pierwszy. Wszyscy zebrani jak jeden mąż pokiwali głową na tak. - Leon doskonale wiemy, że to dla Ciebie trudne, ale jeśli nie dostarczysz jej tego osobiście pomyśli iż wygrała- Powiedział stanowczo Federico - Nie daj jej tej satysfakcji- Dodał cicho. Verdas tylko przymknął oczy i kiwnął głową. Delikatnie pociągnął za srebrną klamkę i wyszedł. Wiatr przyjemnie muskał jego nasączone żelem włosy, a on niepewnie kroczył przed siebie. Było to dla niego trudne, ale nie mógł pozwolić jej zniszczyć się doszczętnie. Pomimo iż do szpitala miał zaledwie kilometr szedł tam prawie godzinę, ale wreszcie doszedł. Stanął pod niemałym budynkiem i powoli wszedł do niego.  Zapytał młodą recepcjonistkę o nijaką ,,Violettę Castillo'' znaną bardziej pod nazwiskiem ,, Verdas'' jednak kobieta doskonale wiedziała o kogo chodzi. Przekierowała go do sali numer 48, a kiedy odszedł  uśmiechnęła się pod nosem.
Stanął pod drzwiami jednej z wielu sal szpitalnych, spojrzał przez oszkloną ścianę i ujrzał leżącą na łóżku dziewczynę, która musiała akurat spać. Była to kobieta, którą kochał... kiedyś.

***
To już chyba czas na wyjaśnienia, prawda? Otóż jestem w trakcie przeprowadzki ( spokojnie druga dopiero za pół roku) do Internetu i w ogóle laptopa dostęp mam ograniczony i rzecz jasna nauka :) To jeszcze nie koniec tego OS'a. Będzie jeszcze 1 bądź 2 części, co do Leonetty to nie wiem czy będą together and happy :) Do nastęnego.