sobota, 22 lutego 2014

One Shot 7 -Marcessca- "P.S. Kocham Cię." cz.2


      -Kwiaty dla Pani Resto.-oznajmiła uśmiechnięta sekretarka i położyła bukiet  na biurku wcześniej wspomnianej osoby. Dziewczyna spojrzała na nie znad swojego czarnego laptopa, po czym wzięła je do ręki. I tak wyglądał każdy kolejny dzień. Kwiatki, czekoladki, liściki... Wszystkie dni były takie słodkie, ale nigdy go nie spotkała. Nie wiedziała, jak ma na imię i jak wygląda. Nie wie, jaki ma charakter. Po prostu... Nie znała go. I właśnie to ją najbardziej bolało. Bała się, że nigdy go nie pozna, bo za mało ma w sobie odwagi.
W końcu mu się znudzi i znowu zostanie sama, jak palec, a życie ponownie stanie się dla niej ciężkie i uciążliwe. Tak przynajmniej miała dla kogo wstawać z łóżka. Miała dla kogo się uśmiechać. Miała dla kogo istnieć. Mimo to, iż go nie widziała ani razu, ale i tak uwielbiała o nim myśleć. Często wyobrażała sobie jak wygląda i jaki jest.
        Wzięła do ręki liścik i zaczęła czytać:

"Dlaczego o Tobie myślę? Dlaczego o Tobie śnię?
Jesteś jaka jesteś, a jednak kocham Cię.
I need you.
                                          Cichy Wielbiciel
                    P.S. Kocham Cię."

Uśmiechnęła się i zamknęła firmowy komputer. Wstała ze skórzanego, obrotowego krzesła i przekroczyła próg pokoju. Udała się do windy i nacisnęła trójkę. W końcu stanęła przed najstraszniejszymi dla niej drzwiami i spojrzała na widniejący tam napis: SZEF.Zapukała niepewnie, jak usłyszała krótkie "proszę" postanowiła otworzyć dębowe drzwi. Podeszła do swojego przełożonego pełna nadziei. W końcu znalazła w sobie tyle odwagi i zapytała:
-Szefie, ja już skończyłam swoją pracę na dziś. Mogę więc wrócić do domu?
-Projekty wszystkie zrobione?- zapytał nie spuszczając oka z jakiś papierów.
-Oczywiście.-przytaknęła. Czterdziestolatek zdecydował się podnieść głowę ze stosu kartek i na nią spojrzał podejrzliwym wzrokiem. Jej oczy powędrowały w dół, by podziwiać idealnie wypastowaną podłogę. Unikała jego wzroku, ponieważ wiedziała, że zaraz podniesie na nią głos.
-Dobrze, więc możesz iść.- ku jej zdziwieniu nic takiego się nie stało. Podziękowała ładnie i pobiegła w stronę wyjścia.


         Kolejną marną godzinę męczyła się nad jednym projektem. Nic jej nie przychodziło do głowy. Kolejna filiżanka mocnej kawy. Kolejny wyrwany włos z głowy.
         Nagle usłyszała jakiś szelest. Przestraszona zerwała się ze swojego miejsca pracy. Podeszła do okna i delikatnie odsłoniła białe firanki, jednak nikogo nie zauważyła. Wzruszyła ramionami. Przekonana, że jej wyobraźnia płata jej figle wróciła do wcześniej wykonywanej przez nią czynności. Jednak znów usłyszała ten sam dźwięk. Postanowiła zejść na parter. Weszła do czarno-czerwonej, eleganckiej i nowoczesnej kuchni. Otworzyła jedną z szafek i wyjęła patelnię. Uznała, że może się przydać.
          Zakradła się cicho do wyjścia na taras. Przekręciła klamkę i uchyliła drzwi. Wytężyła swój wzrok i dostrzegła w tyle czyjąś sylwetkę. Zbiegła po schodach, jak najciszej mogła i stanęła za tą osobą. Z tego, co można było zobaczyć późnym wieczorem był to wysoki, szczupły chłopak.
-Co ty tutaj robisz?!-krzyknęła, na co mężczyzna zaczął uciekać. Francessca spojrzała na linkę od prania, do której była przyczepiona karteczka. Ściągnęła ją i rozłożyła.

"Potrzebuję Cię, w każdym możliwym znaczeniu tego słowa.
Jesteś moją inspiracją.
                                       Cichy Wielbiciel
                                      P.S. Kocham Cię."

-A więc to on...- wyszeptała sama do siebie.- Ej, ty! Zaczekaj!- zaczęła krzyczeć, tak głośno, że nie tylko on to usłyszał, ale także całe Buenos Aires. Okazało się, że włoszka całkiem szybko biega. Dogoniła go i ściągnęła z jego głowy kaptur.-To ty jesteś moim cichym wielbicielem?-zapytała, ale nie uzyskała odpowiedzi na zadane jej wcześniej pytanie. Chłopak spuścił głowę, jakby zrobił coś złego. Ona tylko promiennie się uśmiechnęła.-Jestem Francessca, ale ty to pewnie już wiesz.-powiedziała i zaśmiała się uroczo, podając mu prawą dłoń, którą z przyjemnością uścisnął.-A ty?
-Mam na imię Marco.


"Drogi Cichy Wielbicielu!
Nareszcie Cię znalazłam. Wiem jak wyglądasz i kim jesteś. Nawet nie masz pojęcia
ile czasu czekałam na nasze spotkanie... W końcu nam się udało.
Dziękuje Ci za wszystkie prezenty, które od Ciebie otrzymałam. 
Za wszystkie wyznania miłosne. Zadałeś sobie dla mnie tyle trudu. Bardzo to doceniam.
Dzisiaj jesteśmy razem i mam nadzieję, że wszystko ułoży się po naszej myśli.
                                                                   Francessca
                         P.S. Zgadnij ;*"


-------
Tak, wiem. Zawaliłam na całej linii. Rozczarowaliście się... Prawdę mówiąc ja też. Przepraszam Was bardzo! Nic mnie nie usprawiedliwia, nawet szkoła i brak weny.
Chciałabym zaprosić Was na nowy blog mój i... Niny Verdas! Mamy nadzieję, że wpadniecie i zostawicie po sobie jakiś ślad. Wbijamy tutaj :D
Do następnego, który mam nadzieję, że się pojawi.

Love,
Patrycja Brooks <3

4 komentarze:

  1. Patelnią w łeb, patelnią łeb xD
    Nieśmiały cichy wielbiciel <3333 Ale romantyczne ;3
    Kolejna piękna historia napisana przez Patrycję... Cudownie ^.^
    Wbijamy :D

    Nina Verdas ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, kochana <3
      xDDD
      Piękna?! Okropieństwo -.-

      Patrycja Brooks <3

      Usuń